Utarty jest stereotyp ze studenci jedza tylko zupki chinskie, kebaby i inne fastfoody, pija piwsko i inne wodki
Ja tam staram sie odzywiac zdrowo i robie sobie pelnowartosciowe posilki z tego co mi mama oraz tesco da.

A jak odzywiaja sie studenci z naszego malego miasteczka?

w życiu zjadłem 1 albo 2 zupki chińskie
a kebabów się trochę zjadło co niestety widać

oj...to ja zupki chińskie Konora jem przynajmniej 2 na tydzień... wiem ze to strasznie nie zdrowe, ale po prostu lubię

jem odgrzewane pierogi, gołąbki, bigosy i kotlety z domu... takie zdrowe domowe jedzenie, aczkolwiek smażone i podgrzewane w mikrofalówce więc nie do końca

gotować tez gotuję, makarony z sosami własnej roboty, nie z torebki czy słoika czasami robimy leczo, ryż z warzywami, jakies tam mrozonki, od czasu do czasu zdarzy się nawet zupa...
ale akurat zupa jest specjalnoscia kolegów
opracowalismy sobie taki system, ze od czasu do czasu zapraszamy sie na obiady raz mi się udało zjeść nawet rybę, taka naturalni złowioną...

ale kebaby też się je... tak czy siak i czasami hot - dogi czy hamburgery z Wisły o 4 nad ranem smakuja kapitalnie...

reasumujac ja akurat rewelacyjnie zdrowo sie nie odzywiam, ale na linie mi to całe szczęście nie siada a żoładkiem zacznę sie martwić później...
ale z własnego doswiadczenia chciałabym wyrzucic na smieci mit ze student nie ma kasy na jedzenie i zazwyczaj gloduje... totalna bzdura!!!!!

cytat kumpla zanim jeszcze dostał stypendium (jest czwartek): "nie ide na kebab, do końca tygodnia zostało mi 10zł"

ty jesteś studentką więc tego nie rozumiesz, jak byś była studentem to bys zrozumiała.

dobre

ja zazwyczaj zajadam jajka po studencku, czyli:
idę do lodówki, zaglądam, jak zwykle jest tam pusto, więc drapię się po jajkach, zamykam lodówkę i sobie idę...

bzdura!! moi sasiedzi zawsze maja pełne lodówki zarówno jedzenia jak i procentów!

pierogi z keczupem i musztarda, mniam mniam

nie trzeba byc studentem zeby tak jadac pierogi z ketchupem pierwsza klasa a musztardy nie lubie

ja zapomniałam o jeszcze jednym...jadam jeszcze tony chipsów

to zależy gdzie i kiedy. na codzień jadam głównie w pracy (dowożą nam, niedrogo, obiady). są to zupełnie normalne dania obiadowe - i nie tłuste w niedzele, jak mam wiecej czasu to i w tygodniu (tutaj kolacje) jadam raczej w którejś z restauracji, których w grodzie Kraka nie brakuje (szczegolnie przy rynku). Bardzo rzadko gotuje sama. Mama czasem coś podaje, ale to zjada głównie mój brat

Zupek chińskich staram się nie jadać. po pierwsze mi nie smakują, po drugie za dużo E wchodzi w ich skład

a, i jeszcze moja dieta wzbogacona jest o obowiązkowe słodkości

Reasumując chodzę najedzona. ale już gdzies kiedyś pisałam, że lubię dobrze zjeść, więc na jedzeniu raczej nie oszczędzam.

Ja jadam chyba jak to utarło się w stereotypie studenta-przynajmniej po części... Zdarza mi się jeść zupki chińskie, kebaby(bo w Rzeszowie są genialne) i pizze(gdy siedzimy z kumplami przed kompem i oglądamy film).
Pewnie gdyby było znacznie więcej kasy to jadłbym tych kebabów znacznie więcej. Piwo oczywiście pijam, ale wódka w moim pokoju to na razie wróg("we wtorek już nie pijemy, bo to się źle kończy ).
Jadam też zdrowe posiłki prosto z Biłgoraja a i koledzy doceniają piernika mojej mamy (pieszczotliwie nazwany "pi.erdolniczkiem" )

moje studenckie "gotowanie" polega na odgrzewaniu tego co mi mamusia wczesniej przygotowala sama nie gotuje, bo nie umiem i nie lubie, no i nie mam tez czasu.. jedyne co potrafie zrobic to frytki (tego nigdy dosc), ewentualnie ugotowac ryz lub ziemniaczki, no i oczywiscie zalac wrzatkiem rosolek z torebki
hamburgerow, pizzy, kebabow itp. w ogole nie jem, bo nie lubie, wodki tez nie pije, na miescie sie raczej nie stoluje, od czasu do czasu skocze na nalesniki z lodami i owocami, czy na shake'a lub McNuggets do Mc'a.. czyli w sumie w utrzymaniu za droga nie jestem
no a to co zaszczedze na fastfoodach mam na slodycze

P.S. Lomanion - za pierniczek mojej babci moje wspollokatorki tez by wiele oddaly... mmmniam

Przyślij je do mnie
Ja to się boję do Rzeszowa wracać bez piernika, bo zaraz jęki, pogróżki dotyczące końca mojego żywota itp.
Zapomniałem o frytkach-kocham